15 sty Metody wychowawcze
Model wychowawczy
Jest tuż po dwudziestej i właśnie wchodzę do domu. Ostatni klienci bardzo długo mnie przepytywali i jestem naprawdę wykończona. Na ekranie telefonu widzę informację o dwunastu nieodebranych połączeniach od jednej z moich klientek. Od razu podnosi mi się ciśnienie. Rany, żeby tylko opiekunka nie odeszła im z dnia na dzień, takie sytuacje są najtrudniejsze.
-Dzień dobry Pani Asiu, przepraszam że tak późno, ale wynikła nam dziś dość nieprzyjemna sytuacja i nie wiem, jak się zachować, chciałam się Pani poradzić – mówi pani Dominika, gdy oddzwaniam. Słyszę w jej głosie zmartwienie i lekkie podenerwowanie. Moja niania, jak pamiętam Pani Basia, jest u nich od miesiąca.
-Słucham, proszę mówić, na pewno będę mogła jakoś pomóc.
-My się chyba z panią Basią nie dogadamy… W zasadzie do tej pory byliśmy zadowoleni, ale dziś pani Basia kategorycznie skrytykowała nasz model wychowawczy i obawiam się, że nie znajdziemy porozumienia. Dziś była u nas po przedszkolu koleżanka synka i chciała się bawić jego samochodzikami. On wpadł w histerię z tego powodu. Niania zaczęła wywód na temat tego, że trzeba się dzielić, wie pani, te standardowe bzdury… Zabrała mu ten samochodzik i dała Halince, no i się zaczęło. Musiałam wkroczyć, a miałam pracować spokojnie w swoim gabinecie.
-Pani Dominiko, chyba nie bardzo rozumiem, co się właściwie stało? Ma Pani pretensje o to, że niania prosiła małego, aby podzielił się zabawkami? – całość brzmi dla mnie tak nierealistycznie, że chcę, aby wszystko powtórzyła . Głównie po to, by sprawdzić, czy sama rozumie, co powiedziała.
-No tak. My uważamy, że dziecko ma prawo do swojej własności. Jeśli nie chce się dzielić, to go nie zmuszamy. Wie Pani, to ma negatywny wpływ na psychikę dziecka, to pozbawia go autonomii i decyzyjności w wyborach.
-A jak dokładnie zareagowała niania?
-Na początku powiedziała po prostu, że bawi się tymi samochodzikami codziennie, a Halinka jest u nas pierwszy raz i też by chciała. No ale synek nie chciał. Kiedy weszłam powiedziałam niani bardzo wyraźnie, że z mężem uważamy że zmuszanie dzieci do dzielenia się jest bezsensowne. Wtedy pani Basia spojrzała na nas zszokowana i powiedziała, że pierwszy raz w życiu się z czymś takim spotkała. I uważa, że wyrządzamy dziecku krzywdę. I że nikt nie będzie się chciał z nim bawić. Pani wybaczy, Pani Joanno, ale chyba jest to lekka przesada
-A co było dalej ?
-Trochę mi zajęło uspokojenie synka, potem w kuchni spokojnie porozmawiałyśmy. Ale nie zmieniła zdania i rzuciła nawet w dyskusji, że nikt się nie będzie chciał z nim bawić, jeśli nie będzie się potrafił dzielić. Uważamy inaczej, więc naprawdę jest to jakiś problem.
-Rozumiem. To o czym Pani mówi, jest również dla mnie nowością, a trochę już siedzę w tym biznesie. I jeśli mam być szczera, miałabym duży problem, żeby się odnaleźć w tej sytuacji. Państwa niania ma 56 lat i odchowała cały tabun dzieci, w związku z czym ma swoje nawyki, których nie zmieni z dnia na dzień. Zwłaszcza jeśli dotyczy to sposobu wychowania. Teraz rodzice dużo czytają i odnajdują jakieś ciekawe dla siebie modele, które wdrażają w życie. Ale nie mogą Państwo oczekiwać od niani, że od razu je załapie, zrozumie i zaakceptuje.
-Co Pani proponuje? Skoro się z tym nie zgadza, to raczej zdania nie zmieni, prawda? To jest świetna niania, żeby była jasność. Mały ją uwielbia, ale… jednak dla nas to jest bardzo duży problem.
-Rozumiem. Proszę porozmawiać z nianią na spokojnie, szczerze i bez podnoszenia głosu. Powiedzieć jej i wyjaśnić, dlaczego jest to dla Państwa tak ważne i co o tym sądzicie. Wytłumaczyć jej to swoim językiem i bardzo jasno podkreślić, że nie ma możliwości, aby Państwo odeszli od tego modelu. Jeżeli wówczas opiekunka powie, że nie może tego przestrzegać, to będziemy szukać kogoś na jej miejsce. Ale powtarzam i chcę, żeby to było zrozumiałe – większość niań będzie miała z tym problem. Działamy raczej z automatu w takich sytuacjach.
-Ja wiem i to się właśnie powinno zmienić. Ciągle tylko wmawiamy dzieciom, że coś trzeba… Niech sobie Pani wyobrazi, że przychodzi do Pani koleżanka i mówi, że już sobie Pani popracowała na swoim komputerze, to ona teraz go chce. I co, odda go Pani ?
-Myślę, że to teraz nie ma znaczenia, co ja bym zrobiła. To jest Państwa wyłączna sprawa, jak wychowujecie dziecko. Proszę spróbować się z nianią dogadać i jej to wyjaśnić. Ja też do niej zadzwonię i z nią porozmawiam. Naprawdę trzeba trochę zrozumienia i dobrych chęci, a wszystko jeszcze się może ułożyć.
-Oby miała Pani rację. Zadzwonię jutro po rozmowie z panią Basią.
Wiem, że ten fragment oburzy wielu z was, drodzy rodzice. Nie mam co do tego złudzeń. Ta sytuacja miała miejsce dwa lata temu i był to pierwszy raz, kiedy zetknęłam się z takim podejściem rodziców. Wszystko to było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Miałam przyjemność być nianią w sumie ośmiorga dzieci, spędziłam na placach zabaw niezliczone godziny i nigdy, przenigdy nie słyszałam, aby którakolwiek z mam, babć czy niań powiedziała: „Nie dawaj mu tej łopatki, jeśli nie masz ochoty”. Tutaj akurat mieliśmy sytuację, która rozegrała się w domu, gdzie zresztą dziecko czuje się swobodnie i pewnie, w końcu to jego teren. Zazwyczaj jednak sytuacje dzielenia się mają miejsce właśnie na placach zabaw. Powiedziałabym nawet śmiało, że każdy, kto tam spędza czas, ma wypracowane konkretne sposoby radzenia sobie z konfliktami z piaskownicy. A tych konfliktów jest bardzo dużo, bez względu na to, czy dziecko ma roczek, czy pięć lat. Tak już jest, że zabawka w rękach innego dziecka wzbudza większe zainteresowanie. I wszystko fajnie, kiedy twoje dziecko, a uważam, że to naprawdę kwestia jego charakteru i natury, chce się dzielić. Kiedy jednak wpada z tego powodu w szał, robi się nieprzyjemnie. Wszystkie oczy są skierowane na ciebie. Jak postąpisz? Co zrobisz?
Do tamtej rozmowy naturalne było dla mnie wytłumaczenie dziecku na spokojnie, że kolega chciałby pożyczyć to autko na chwilę, a my przecież mamy je na co dzień. Nigdy nie wyrwałam dziecku zabawki z ręki, nie wiedziałam również, aby ktoś inny tak zrobił. Zawsze są to mozolne, długie i męczące pertraktacje, podczas których wylewanych jest morze łez, ale w końcu dziecko rozumie. Nie tylko pożycza zabawkę, ale nawet zaczyna się wspólnie z kolegą bawić. Potem jeszcze kilka słów pochwały dla niego i obie strony zadowolone. Po chwili nikt już nie pamięta, że prawie doszło do piaskowego rozruchu. Tak jest skonstruowany świat dzieci, a my dorośli, musimy umieć się w nim odnaleźć. Powinniśmy też pomóc dziecku odnaleźć się w tym świecie, gdzie nadrzędną wartością są relacje z innymi.
Pamiętam, że kiedy odłożyłam słuchawkę, natychmiast postanowiłam sprawdzić to, o czym mówiła pani Dominika. Okazało się, że temat jest dość często poruszany na wielu forach dla rodziców. Dziś słyszę o tym coraz częściej, choć to wciąż marginalne przypadki. Argument rodziców jest zawsze ten sam – jak jesteś taki mądry, że uczysz dziecko dzielenia się, to oddaj koledze/ koleżance coś swojego. Staram się pamiętać, że każda jednostka ma prawo do własnego zdania. Ja to rozumiem i szanuję. Czy jednak naprawdę porównujemy pożyczenie samochodu koledze z pracy do pożyczenia łopatki w piaskownicy? Czy naprawdę uważacie, że świat trzylatka czy czterolatka jest w pełni adekwatny do świata dorosłego człowieka i rządzi się tymi samymi prawami? Samochód jest mi potrzebny, bo muszę nim jechać do pracy, odebrać dzieci itd. Pytanie, czy twoje dziecko również nie może się rozstać z ukochaną zabawką, nie na zawsze, ale na kilka minut, bo na tyle zazwyczaj starcza dzieciom zainteresowania danym przedmiotem? Wydaje mi się, że porównywanie tych kwestii jest co najmniej dziwne i nie do końca za tym nadążam.
Nie chodzi o to, abyś swoje dziecko siłą zmusił do oddania czegoś, co kocha, tylko spokojnie, powoli i systematycznie tłumaczył, dlaczego warto się dzielić z innymi. A warto, bo to buduje relacje, wzbudza sympatię, sprawia że dzieci są akceptowane i tak dalej. Ja też patrzę w przyszłość. Trzyletnie dziecko nie wie, czym jest własność. Kiedy jasno mu pokażesz, że może się nie zgadzać, by ktoś dotknął jego rzeczy, to musisz myśleć o możliwych konsekwencjach. Dziesięć lat później powie ci, że nie możesz wejść do jego pokoju, bo on sobie tego nie życzy. Pokój jest jego, a przecież sami mówiliście, że ma prawo się nie zgadzać, kiedy ktoś chce mu coś narzucić. Oczywiście to są tylko moje dywagacje, ale od 17 roku życia moim całym światem są dzieci. W różnym wieku. Obserwując wiele z nich od czasu ich niemowlęctwa do wieku nastoletniego, widzę jak wpajane im w dzieciństwie normy i zasady skutkują. Powtórzę się, ale dzieci ewoluują każdego dnia, o czym wciąż wielu rodziców zapomina.
Nie przyjmujmy ślepo jednej metody, porównaj, poczytaj- weź z każdej, to co najlepsze…. A i tak to Twoja intuicja powinna być najważniejszą metodą wychowawczą w Twoim domu
kamila
Opublikowany o 11:30h, 15 styczniaA ja w 100% zgadzam się z cytowaną mamą. Jeżeli chodzi o uwagę, że za 10 lat dziecko może nie pozwolić nam wejść do pokoju, bo jest jego, bardziej porównałabym to do sytuacji, że nie pozwoli wejść do swojego pokoju osobie obcej, np. dziecku naszych znajomych. I ma do tego święte prawo. Nie mieszajmy relacji rodzic-dziecko z dziecko-reszta swiata.
Joanna Jakubiak
Opublikowany o 11:33h, 15 styczniaNie mieszajmy relacji rodzic dziecko a dziecko reszta świata ? a jak można odseparować od siebie te relacje? przecież to rodzić uczy dziecko funkcjonowania z resztą świata 🙂 i mam konkretnie na myśli odmowy wejścia rodzicowi, a nie koledze czy koleżance , bo to z takimi sytuacjami dziś zgłasza się wielu rodziców po porady psychologiczne….
kamila
Opublikowany o 12:37h, 15 styczniainne ma relacje rodzic z dzieckiem, a inne dziecko z innymi dziećmi – wydaje mi się to oczywiste. rodzic moze powiedziec do dziecka: idziemy spac, odkladamy zabawki, i chcemy zeby dziecko z rodzicem wspolpracowalo, inne dziecko nie moze powiedziec naszego: teraz oddaj mi zabawki bo chce sie nimi bawic. tzn moze, ale nasze dziecko nie musi sie z tym zgadzac, bo dlaczego by mialo? i to samo dotyczy wchodzenia do pokoju. i nie mówie oczywiscie o zabawkach wspolnych w przedszkolu itp, oczywiste jest ze tam sie dzielimy, bo zabawki sa wspolne.
Joanna Jakubiak
Opublikowany o 12:51h, 15 styczniaOk, w porządku rozumiem już o czym Pani mówi 🙂 ok dlatego właśnie tak ważny jest ten temat, bo każdy rodzic i każda niania widzą to inaczej
Kamila
Opublikowany o 12:55h, 15 styczniadokladnie 🙂 pozdrowienia
Zuza
Opublikowany o 18:48h, 17 styczniaJest to nowa metoda, najpewniej anglosaska. Jak się czyta te podręczniki to aż się zimno robi. Polacy słyną z gościnności. Niania chciała przekazać tę tradycję najmłodszemu pokoleniu. Potem jest przykro, gdy Ci dorosły człowiek, dobry znajomy mówi, że książki Ci nie pożyczy, bo taka ma zasadę, że kobiet, książek i … Nie pożycza. Rodzice chcą wychować sobka to wychowają.
Asia
Opublikowany o 23:08h, 05 sierpniaA może rodzice chcą wychować osobę, która sama podejmuje decyzje, a nie jest mu mówione co ma robić i jak się zachować? Nie chodzi o to, żeby nie mówić i nie pokazywać dziecku, że pożyczanie jest dobre. Tylko, że jeśli Twoje dziecko w tym momencie bawi się tą zabawką, to dlaczego jest to mniej ważne od tego, że obce dziecko chce się tą zabawką w tym samym momencie pobawić? No i zmuszanie też nie uczy podejmowania samodzielnych decyzji w przyszłości. A dziecko uczy się przez konsekwencje – jeśli dlatego, ze nie pożycza zabawek to inne dzieci nie chcą się z nim bawić, to to już jest konsekwencja takiego zachowania, na podstawie której może stwierdzić, że jednak warto pożyczać. Bo nie oszukujmy się, 3-letnie dziecko bardziej uczy się przez doświadczenia, a nie przez tłumaczenia.
Nie porównujmy samochodu do łopatki. A ja bym właśnie porównała, bo dla dziecka ta łopatka ma takie samo znaczenie, jak dla nas samochód. To jest jego świat. Czy jest gorszy od naszego? A mniej ważny? Nie dla dziecka! To przecież tylko kilka minut… Niby tak, ale jakoś nie wyobrażam sobie pożyczyć kompletnie obcej osobie sweter na te kilka minut. Patrzyłabym tylko za nią, czy mi z nim przypadkiem nie ucieka…
Kolejna sprawa to może być strach przed zniszczeniem zabawki przez inne dziecko. Uważam, że to też ważne uczucie u dziecka. A co do naszego świata dorosłych – obstawiam, że niemało jest dorosłych, którzy przestali pożyczać książki, bo ktoś im je zniszczył albo nie oddał…