19 gru Lęk separacyjny- jak sobie z nim radzić ?
Z PAMIĘTNIKA NIANI: KIEDY MAMA JEST WSZYSTKIM
Włączam komputer i modlę się, aby czekały w mojej skrzynce mailowej jakieś wiadomości. Za mną czwarty rok studiów, w trakcie którego podjęłam wiele decyzji, złych i dobrych. Czasami się zastanawiam, czy gdybym dalej pracowała dla Mii moje życie wyglądałoby tak jak wygląda. Pół roku po tamtych wydarzeniach zakończył się mój związek z Piotrkiem. Po ośmiu długich latach postanowiłam wziąć los w swoje i tylko swoje ręce. I w związku z tym siedzę teraz w wynajmowanym mieszkaniu, na które już za chwilę nie będzie mnie stać i obgryzam z nerwów paznokcie. W marcu założyłam Agencję Niań, spełniając tym samym swoje największe marzenie – pomagać rodzicom w znajdywaniu opiekunek, tych wymarzonych, szytych na miarę. W marzeniach widziałam prężnie rozwijającą się firmę i pieniądze spadające z nieba. Rzeczywistość jednak okazała się zgoła inna, a zleceń jest na razie mało. Żeby się jakoś utrzymać, musiałam znaleźć nową podopieczną – Kalinkę.
Pracuje z nią od poniedziałku do czwartku w wymiarze sześciu godzin dziennie, bo na tyle jej mama wróciła do pracy. Te dwa etaty pozwalają mi opłacić mieszkanie, ale nie zostaje nic, żeby inwestować w firmę, a to jest teraz priorytetem. Z tego też powodu, mam zamiar poprosić mojego brata o możliwość pracy u niego. Wszystko co tam zarobię, zainwestuję, nic mnie nie powstrzyma przed osiągnięciem celu. Trzeba tylko trochę zagryźć zęby.
Dzień dobry mojej myszce kochanej – uśmiecham się, kiedy w drzwiach pojawia się mała na rękach u mamy, daje jej buziaka w czoło i zamykam drzwi wchodząc do środka. Mała odpowiada mi uśmiechem, ale przylega do mamy, zaznaczając wyraźnie, kto tu jest ważniejszy.
Kalina, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia, to dla mnie kolejne wyzwanie. Pierwszy raz mam do czynienia z dzieckiem, które trzyma mnie wciąż na dystans, mimo że już pełne dwa miesiące jesteśmy razem. Lubi mnie i fajnie razem spędzamy czas, ale kiedy mama jest obok – mogłabym nie istnieć. Mam naprawdę spore problemy, żeby ją czymkolwiek zająć, kiedy Julita jest za ścianą. Do tego wszystkiego młoda jest prawdziwym łobuzem, śmieje się czasem że wyrośnie z niej niezłe ziółko, bo co jak co ale charakterku jej odebrać nie można. Przy tym wszystkim jest niesamowicie śliczna i słodka, urodę z całą pewnością odziedziczyła po swojej mamie, która muszę to przyznać z nieskrywanym uczuciem zazdrości, jest najpiękniejszą kobietą jaką do tej pory widziałam.
Cześć Asia, chodź, jemy śniadanie – mówi i wchodzi do kuchni. Wspólne śniadania to w tej rodzinie rytuał co mnie ogromnie cieszy bo uważam, że wspólnie spędzane przy stole chwile są na wagę złota i uczą dziecka zupełnie innego wymiaru bliskości. Na początku było mi głupio siadać razem z nimi ale potem sami mi zaproponowali, żebym jadła z nimi . Ba, nawet proszą żebym przychodziła wcześniej właśnie po to, aby mieć czas na wspólny posiłek. Dużo wtedy rozmawiamy o tym co robimy z małą i jak spędzamy czas ale też o nas, po prostu. Obydwoje – Julita i Marcin, traktują mnie jak równą sobie i to mi się szalenie podoba.
Słuchajcie, chciałam wam zaproponować, że będę wam gotować obiady – mówię, bo wiem że Julita nie przepada za gotowaniem i aktualnie gotuje dziewczyna, która przychodzi raz w tygodniu sprzątać.
Naprawdę? – patrzą na mnie zaskoczeni.
Skoro mała je to samo co wy, to nie widzę powodu, żebym nie gotowała również dla was. Uwielbiam gotować i nie stanowi to dla mnie problemu.
Widać, że to rodzinne zdolności – śmieje się Marcin. Mój brat jest kucharzem i od jakiegoś czasu ma w telewizji swój własny program.
Żebyś wiedział, wszystkiego mnie nauczył – puszczam do nich oko i kończę swoją kanapkę.
Po śniadaniu zabieram Kalinę do salonu i czekam na najtrudniejszy moment dnia – wyjście jej mamy do pracy. Niestety wciąż wiąże się to z histerią. Antek w ogóle nie miał z tym problemu, więc nie musiałam dotąd radzić sobie z taką sytuacją. Poprosiłam tylko Julitę żeby była twarda, i nie zawracała po wyjściu, kiedy słyszy jak mała płacze. Zazwyczaj udaje mi się jej uwagę przekierować dość szybko na coś innego, ale tak czy siak swoje wypłacze. Od kilku dni testujemy wychodzenie „niezauważonym”, ale i to nie zdaje egzaminu. Młoda jest sprytna i wyczuwa nieobecność mamy natychmiast po jej wyjściu. Niesłychane.
– Dobra lecimy, pa dziewczyny – machają nam i wychodzą z domu.
Piękne niebieskie oczy patrzą na mnie nic nie rozumiejąc – i chyba to jest najtrudniejsze, bo jak wytłumaczyć tak małej istocie, że rodzice muszą pracować? Trzy, dwa , jeden – płacz.
Zobacz kochanie, jaki miś! Chodź zobaczymy, co on robi, czemu siedzi tutaj taki samotny, co? Dotrzymamy mu towarzystwa ?
Kalina nie przestaje płakać, ale już zdobyłam jej zainteresowanie, więc raczkuje za mną do misia, który siedzi na kanapie.
Damy mu buziaka, co? Albo nawet dwa! – biorę go do ręki i mocno przytulam, po czym podaję go małej – No ukochaj misia, o tak ślicznie!
Uf, udało się, choć łezki jeszcze płyną po twarzy.
Mamy już ustalony rytm dnia, po śniadaniu godzina zabawy i drzemka, po której idziemy podbijać świat. I właśnie ten moment jest najtrudniejszy. Jak się bowiem okazało odwrócenie uwagi od braku mamy, czyli zajęcie zabawą nie jest trudne, choć wymaga wysiłku. Ale położenie do łóżeczka, które kojarzy się dziecku z mamą – to dopiero gehenna. Za każdym razem, kiedy ją tam odkładam, wystarczy że ledwie dotknie materaca, zaczyna krzyczeć tak , że bębenki pękają. Po kilometrach przechodzonych po całym mieszkaniu w celu jej uspokojenia znalazłam sposób, który zadziałał – wychodzę z nią na balkon, owijam kocem i bujam w ramionach dopóki nie zaśnie. Mało to praktyczne, mało wychowawcze – wiem jak przestrzega się przed usypianiem na rękach. Z drugiej strony ona na rękach usypia tylko u mnie i tylko dlatego, że mi nie ufa, więc wyjścia nie ma. Codziennie jednak próbuję najpierw ją położyć, musi w końcu nastąpić dzień, w którym zaufa mi na tyle, że będzie przy mnie spokojnie zasypiać. Chyba. No dobra, czas zacząć przedstawienie.
Chodź kotku, idziemy spać, tak? – daję Kalince smoczek, najlepszy przyjaciel każdej niani, której podopieczny przeżywa lęk separacyjny. Daję soczystego buziaka i kładę do łóżeczka, żadnej reakcji. Pełna nadziei wychodzę więc z pokoju – nie ukrywam to jest moim celem, Antek zasypiał sam, zawsze. Ledwie dwa kroki za drzwiami zaczyna płakać. Ech, trudno, wracam więc i jak co dzień – ja , koc i Kalinka idziemy na balkon.
LEKCJA NR 13: Lęk separacyjny
Moment, którego mamy boją się najbardziej. Spędza im sen z powiek, powoduje skurcze w dole żołądka i co najgorsze – tworzy w głowie setki dziwnych scenariuszy. Dziecko pierwszy raz zostaje w domu, a mama wychodzi. Każdej mamie zalecam minimum dwutygodniowy okres adaptacji, podczas którego ma pokazać niani wszystko, i wszystkiego ją nauczyć. Nie mówię tu o przewijaniu czy podstawowych kwestiach, ale o swojej rodzinie. Jest to również czas, który ma spowodować, że właśnie ten nieopisany, nienazwany strach, znacznie się zmniejszy, by w końcu zniknąć na dobre. To jest twój czas na obserwację, utwierdzanie się w decyzji, że wybraliście właściwą nianię. Poznajesz ją lepiej, odkrywasz jej cechy, widzisz w jaki sposób pracuje, jaką jest osobą oraz najważniejsze – jak twoje dziecko na nią reaguje. Czy jest czuła? Czy wie jak je zainteresować światem? Jak mu przekazać wiedzę? Tak, jesteś w stanie powiedzieć to po dwóch tygodniach, a nawet po dwóch dniach. Żadna jednak adaptacja nie uchroni cię przed płaczem dziecka, kiedy pierwszy raz zamkną się za tobą drzwi.
Rodzicu! Musisz to przetrwać
Nie zawracaj, nie wchodź do mieszkania sekundę po tym, jak z niego wyszłaś, daj niani przestrzeń której potrzebuje, niezbędnej, aby mogła zapobiec histerii dziecka w przyszłości. Każda z niań ma wypracowaną technikę radzenia sobie z płaczem, tak samo jak każdy rodzic. Ale to jest proces, który wymaga czasu. Nie pomagasz wracając i zalewając się łzami razem z nim, nie pomagają również wszystkie komentarze „A czemu on tak płacze”, „Jesli się nie uspokoi, to nie wyjdę” itd.
Uspokoi się, gwarantuję, tylko najpierw musi poczuć, że twoją bliskość może mu zastąpić bliskość niani. Jednak ta relacja nie nastąpi i się nie pogłębi, dopóki będziesz w nią interweniować. Możesz stanąć pod drzwiami i nasłuchiwać, jeżeli płacz będzie narastał i zamieni się w absolutną histerię z opcją bezdechu włącznie – wróć. Ale kilka minut to minimum, którego niania potrzebuje, aby odkryć co skutecznie odwróci uwagę dziecka od twojej nieobecności.
Uwierz mi, dla nas niań jest to równie trudne i ciężkie przeżycie. Żadnej z nas nie sprawia przyjemności słuchanie płaczu maleństwa, które darzymy uczuciem od pierwszych chwil, za nic też nie możemy dopuścić do sytuacji, w której dziecko zacznie nas kojarzyć z bólem, który czuje kiedy widzi jak wychodzisz. Dlatego odradzam nianiom trzymanie dziecka na rękach, kiedy płacze, bo mam znika. Najlepiej żeby wówczas siedziało lub stało obok, dopiero kiedy mama wyjdzie z domu, niania powinna je wziąć na ręce i zacząć uspokajać, wtedy zacznie się mu kojarzyć jako wybawiciel z całej tej sytuacji, nie zaś osoba za nią odpowiedzialna. Zawsze w takich sytuacjach sprawdzają się książeczki, ulubione maskotki czy sadzanie dziecka na parapecie i pokazywanie mu świata zewnętrznego. Generalnie im więcej bodźców tym większa szansa na szybkie zapomnienie. Ale to nie stanie się od razu.
Usypianie dziecka jest kolejnym filarem, na którym niania buduje swoją relację z nim. To jest czynność, w której do tej pory brali udział tylko rodzice, ewentualnie dziadkowie. Aż tu nagle pojawia się nieznana osoba, która wchodzi w jego intymny świat. To mamę lub tatę widział zasypiając i budząc się, a do snu – tego głębokiego i przynoszącego rozwój oraz spokój potrzebne jest dziecku poczucie bezpieczeństwa. I nijak niania nie jest w stanie zapewnić mu go pierwszego dnia. Tutaj nie ma żadnej skutecznej metody, jak widzicie ja pokonywałam kilometry po ich balkonie, bo nic innego nie działało. Niektóre nianie usypiają dziecko w wózku, a jeszcze inne bujając w ramionach aż zaśnie. I o ile nie stanie się to nawykiem i normą – nie krytykuj tego. Po jakimś czasie będzie mogła ze spokojem kłaść je do łóżeczka i trzymać za rączkę kiedy będzie zasypiało.
Nianiu! Cierpliwością i wytrwałością dojdziesz do celu
Nie możesz się denerwować całą sytuacją, bo dziecko to od razu wyczuje i będzie bardzo nieufne, wręcz wrogo nastawione. Spokojnie, powoli, na wszystko przyjdzie czas. Tłumacz mamie, jak sobie radzisz, pamiętaj że ona bardzo się denerwuje i tylko ty tak naprawdę możesz jej pomóc przejść ten proces, a przynajmniej starać się redukować jej stres. Jeśli będziecie się wzajemnie wspierać szybko przyniesie to satysfakcjonujące obydwie strony efekty.
Odstawienie od piersi
Kolejna kwestia, które bardzo często nakłada się na pierwszy czas spędzony z nianią, to odstawienie od piersi. Choć zawsze o to pytam swoich klientów i zawsze uprzedzam, że to naprawdę szalenie trudna kwestia i musi wykazać się wielkim zrozumieniem dla niani w pierwszy okresie jej pracy, to mam wrażenie że niewiele mam naprawdę rozumie z czym się to wiąże.
A wiąże się przede wszystkim z tym, że zarówno mama jak i dziecko przeżywają trudny moment rozstania, zwany również lękiem separacyjnym. Oczywiście są dzielni mali bohaterzy, którzy z piersią rozstają się bez większych problemów i traumatycznych przeżyć, ale są też dzieci, którym kończy się wówczas świat.
Pamiętam doskonale, kiedy na jednym ze spotkań niespełna roczny chłopiec nie schodził tacie z kolan, co jest rzadkim widokiem – zazwyczaj są bowiem przyklejone do mamy. Od razu to zauważyłam i pochwaliłam tatę za taką bliskość z dzieckiem. Mama wtedy z wielkim żalem spojrzała na synka i powiedziała: „Od kiedy go odstawiłam od piersi, doszedł chyba do wniosku, że się zepsułam i nie ma już ze mnie pożytku, bo nie daje mi się nawet przewinąć, tylko tata i tata”. Oczywiście rozbawiło mnie to do łez, bo faktycznie z punktu widzenia dziecka tak to może wyglądać – mama się popsuła. A było tak fajnie. Odstawiając żarty na bok, twoja pierś jest dla dziecka wentylem bezpieczeństwa i jednocześnie twoim sprawdzonym sposobem na jego uspokojenie. Tylko, że niania już tego sposobu nie wykorzysta, więc jeśli będziesz odkładać ten proces w nieskończoność aż do momentu rozpoczęcia pracy przez nianię, to nie dziw się później histerii, która będzie miała miejsce w twoim domu.
Dla mam jest to w końcu również bolesne pożegnanie, wiele z nich uwielbia karmić i daje im to niezwykłe poczucie więzi, budowania tożsamości w relacji mama- dziecko. Czasami sama nie wiem, kto tak naprawdę ma większy problem z odstawieniem od karmienia piersią – mama czy maleństwo. Dlatego na ten proces również poświęć czas. To ty, nie niania, powinnaś się zderzyć i poradzić sobie z pierwszymi reakcjami dziecka na odstawienie. Smoczek czy butelka mogą oczywiście zdziałać cuda, ale tak naprawdę to twój zapach i dotyk działają najskuteczniej.
Jeśli obydwie strony – rodzic i niania, wypracują wspólny plan działania, okres ten szybko minie i ani się obejrzysz twój największy skarb będzie ci machał na pożegnanie.
Brak komentarzy