18 cze Druga Szansa
Przez całą noc nie mogłam spokojnie zasnąć. Obudziłam się rano z toną piasku pod powiekami, niewsypana i wciąż wkurzona wydarzeniami z ostatniej nocy. Dobry zarobek nie poprawiał mi humoru. No, trudno, trzeba zapomnieć, iść dalej i unikać takich rodzin. Albo wcześniej robić dokładniejszy wywiad w kwestii poprzedniej niani. Oboje z Piotrkiem mamy dziś wolny dzień, w ramach odstresowania jedziemy więc na wycieczkę rowerową, a mi niemal nie zamyka się buzia – cały czas opowiadam o wydarzeniach z pracy. Mój monolog przerywa w pewnym momencie dzwonek telefonu. To Mia. Czego może ode mnie chcieć? Pewnie dzieci się poskarżyły, że nie pozwoliłam im dokończyć bajki albo wymyśliły coś jeszcze. Gonitwa tysiąca i jednej myśli w mojej głowie, w końcu jednak odbieram. Cześć Asiu, tu Mia, chciałabym porozmawiać o wczorajszym wieczorze. Czy mogłybyśmy się spotkać? Możesz do nas podjechać? Ma bardzo miły głos, wręcz za miły, węszę spisek. A więc poskarżyły się, a teraz zbiorę ochrzan , tylko, czy ja muszę tego słuchać? Przecież nie mam z nimi nic wspólnego. Ale to cała ja – choć nie muszę i tak postawię stopę tam, gdzie nikt nie chce stanąć. Umawiam się, że podjedziemy do niej w ciągu pół godziny. To i tak po drodze. – To Piotrek, mój narzeczony – przedstawiam go Mii, gdy docieramy na miejsce. Żadne z dzieci nie przychodzi się przywitać, choć na pewno nas już zauważyli. – Asia, po pierwsze chciałabym ci bardzo podziękować za wczoraj, dzieci są zachwycone! Dziś rano, przy śniadaniu buzia im się nie zamykała , cały czas opowiadały, jaka jesteś fajna, a mała już narysowała ci kilka obrazków.
Cisza. Patrzę na zmianę nią i na Piotrka, zastanawiając się, czy słuch płata mi figle. Czy ona naprawdę to powiedziała? Dzieci są zachwycone? Ale czyje dzieci? Bo chyba nie ta dwójka chłopców? A może ktoś je podmienił w nocy? -Nie wiem, co mam powiedzieć, ale to raczej dziwne. Nie chciałam ci wczoraj nic mówić, ale sytuacja trochę się wymknęła spod kontroli i mówiąc krótko chłopcy bardzo źle się w stosunku do mnie zachowali. Streszczam jej przebieg wczorajszej nocy. Mia słucha mnie w skupieniu. – Asiu, dlaczego nic wczoraj nie powiedziałaś? Przeciez inaczej bym poprowadziła z nimi rozmowę rano. – Bo byłaś w świetnym nastroju po imprezie i nie było sensu cię martwić. Poza tym założyłam, że więcej się pewnie nie zobaczymy, więc po co w ogóle poruszać tę kwestię? – Czy to znaczy, że nie chcesz już z nimi zostawać? -A one chcą, żebym ja z nimi została? Ciężko zaliczyć nasze spotkanie do udanych. Mała była słodka i kochana, ale zachowania chłopców nie jestem w stanie zaakceptować. – Asia, ja wezwałam cię tu dzisiaj, bo chciałam ci zaproponować stałą współpracę, to znaczy chciałam żebyś była naszą nianią na pełen etat… Ale w tej sytuacji… – Co to znaczy na cały etat? Ja studiuję, i to dziennie , zresztą dzieci przecież chodzą do szkoły prawda? -Tak, ale myślałam o odbieraniu ich ze szkoły. I o dyspozycyjności, kiedy będę potrzebowała gdzieś wyjść. Rano ja ich zawożę, w zasadzie będę ich też zazwyczaj odbierać, to byłyby skrajne przypadki. Normą zaś byłaby praca tak jak wczoraj od osiemnastej do drugiej-trzeciej w nocy. No i w weekendy, jeśli np. chciałabym gdzieś wyjechać… Myślałam o stałej pensji.
Chyba właśnie złożono mi ofertę pracy, i to na podstawie zachwytu dzieci, które spędziły kilka godzin na próbach pokazania mi swojego miejsca. Albo więc zrobili to, żeby mnie wykończyć, albo zaimponowałam im stanowczością. Osobiście skłaniałam się ku pierwszej wersji. -Skoro sama poruszyłaś tę kwestię, co się stało z poprzednią nianią? -Powiedzmy, że nie dogadała się z chłopcami… Asia, posłuchaj będę z tobą szczera. Oni potrafią być wredni w stosunku do obcych ludzi i ja to wiem, ale przechodzimy teraz bardzo trudny okres, niedawno rozwiodłam się z ich tatą, który pracuje na co dzień za granicą, więc rzadko ich widuje. Bardzo za nim tęsknią, zwłaszcza Shayne, i nie potrafią się odnaleźć w tej sytuacji. Wykręcili wiele świństw poprzedniej niani i odeszła, ale ani on, ani żadna poprzednia nie położyła ich spać przy pierwszym podejściu. Normą była sytuacja, w której wracałam w środku nocy, a cała trójka bawiła się w najlepsze. Bardzo mi tym zaimponowałaś, bo to oznacza, że masz swoje sposoby i potrafisz być stanowcza. To są naprawdę cudowne dzieci, uwierz mi, po prostu brakuje im dyscypliny – kończy i wyciąga papierosa z opakowania.
Myślę jak to ułożyć w słowa, jak to powiedzieć, żeby nie czuła się urażona. Naprawdę ją polubiłam. -Mia, posłuchaj… ja nie mogę się na to zgodzić. Oni nawet mnie nie przeprosili za swoje zachowanie. Nie mam siły na taką wojnę każdego dnia. Mogę ci polecić kogoś, ale… – Dwa i pół tysiąca na rękę za 4 dni pracy w tygodniu po osiem godzin. Opieka plus drobne porządki, a raczej utrzymywanie czystości. I służbowy samochód. Tyle mogę ci w tej chwili zaoferować – przerywa mi w połowie zdania. Wypuszcza dym z ust i obserwuje moją reakcję.
Dwa i pół tysiąca? Czy ja dobrze usłyszałam? Jak to dwa i pół tysiąca? Obecnie zarabiam tysiąc sześćset złotych, pracując po dwanaście godzin dziennie. Natychmiast obliczam, jakie by mi to dało możliwości, w końcu moglibyśmy coś wynająć, wyprowadzić się od rodziców, zacząć żyć na własny rachunek. Moje przemyślenia przerywa tupot małych stópek na posadzce, do kuchni niczym pocisk wpada Helen. Rozlega się radosne „Asiaaaa” i mała wpada mi w ramiona. – Cześć, szkoda, że cię nie było, jak się obudziłam – mówi, obejmując mnie za szyję. Jestem tak zaskoczona tą nieoczekiwaną manifestacją uczuć, że nie wiem, co powiedzieć. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie jest zaaranżowane po to, żebym zgodziła się przyjąć pracę. -Ciebie też miło widzieć, moja malutka – daję jej soczystego całusa w policzek. Naprawdę jest słodka. Mia gasi papierosa i dokładnie w tym samym momencie do kuchni wbiega Shayne, mijając mnie rzuca szybkie „Hi” i podekscytowany mówi do mamy: – Mamo nie uwierzysz, chłopak Asi jest piłkarzem, wiesz? Gra w piłkę! W drużynie! Powiedział, że nas nauczy jak będziemy chcieli, ale czad, co nie? – mówi na jednym wdechu. – Naprawdę? No to świetnie, idź się zapytaj w takim razie czy Piotrek się czegoś nie napije – odpowiada mu Mia. Odstawiam Helen na podłogę , pędzi za bratem. A więc jest coś, co imponuje chłopcom , w myślach przybijam Piotrkowi piątkę. Dobra robota. – Dobrze, zgadzam się. Na wszystko, co powiedziałaś, tylko auto możesz sobie darować, bo nie mam prawa jazdy – mówię do niej niesiona rodzinną atmosferą, którą przed chwilą poczułam. Nagle uwierzyłam, że to naprawdę jest możliwe, moje dogadanie się z nimi… wszystko. – Ale mam jeden warunek Mia. Jeśli mam je zdyscyplinować i cokolwiek od nich egzekwować, to musisz dać mi wolną rękę w kwestii kar i nagród. Mówiąc proście, musisz pozwolić mi zakazywać im czegoś od czasu do czasu, bo to co uderzyło mnie wczoraj, to całkowity brak zasad i rutyny. I mówiąc szczerze – to jest zapewne głównym problemem.
Siadamy obydwie naprzeciw siebie przy stole, w międzyczasie Shayne przebiega przez kuchnię, wyjmując z lodówki colę i znikając równie szybko. – Dlatego po pierwsze: żadnego jedzenia przy telewizorze. Są rodzeństwem i powinni celebrować wspólne posiłki, wiedzieć że to jest czas na rozmowę, wymianę myśli, no chyba nie muszę ci tego tłumaczyć. Domyślam się jak doszło do tego, że jest jak jest, ale nie ma mowy aby to dzieci mówiły nam co mamy robić. Po drugie, chcę wprowadzić stałą porę chodzenia spać. Powiedzieli mi wczoraj, że wolno im czytać w łóżku, do której chcą – słysząc to, Mia kręci przecząco głową – Ok, rozumiem, czyli mnie oszukali – śmiejemy się obydwie. – Jeśli dasz mi wolną rękę w kwestiach ustalenia nowych zasad, i będziesz je ze mną wdrażać, zostanę z wami tak długo, jak będziecie mnie potrzebować. – Super, zgadzam się. Masz moje słowo i tak już za długo im na to wszystko pozwalałam – mówi Mia i wstaje, żeby mnie uściskać. Podajemy sobie ręce na znak przypieczętowania naszej umowy. Idziemy przez salon do ogrod, gdzie mój chłopak w najlepsze bawi się z całą trójką, biegając z piłką. Czuję lekkie ukłucie zazdrości, że chłopcy już go uwielbiają i śmieją się razem w głos. No nic, przyjdzie i moja kolej. – Dzieci, chodźcie na chwilę. Od dziś Asia jest waszą nową nianią, macie się jej słuchać i robić to, o co was poprosi. Wiem już, co wczoraj zrobiliście w związku z tym macie obydwaj szlaban na komputer na dwa tygodnie – z ust chłopaków wydobywa się głośne „no nieeee”. – Tak, właśnie tak, to było niedopuszczalne zachowanie i dobrze wiecie, że tego nie pochwalam. Nie wolno wam tak robić. Zrozumieliście? Odpowiada tylko Helen, której cała sytuacja zresztą nie dotyczy. Piotrek patrzy w moją stronę zdumiony, chyba nie wierząc, że przyjęłam tę pracę. Chłopcy zaś aż gotują się z wściekłości w związku ze szlabanem. W końcu Shayne podchodzi do mnie i z całej siły kopie mnie w nogę trafiając w piszczel i krzycząc „Jesteś głupia!”. Mia traci kontrolę i szarpie go za rękę, odciągając go ode mnie w chwili, w której klękam, żeby przetrwać pierwszą falę bólu. Słyszę jeszcze jej krzyki, kiedy wchodzi z nim do domu, Mickey patrzy na mnie zdziwiony zachowaniem brata. Widzę, że jest mu przykro.
– Niezły jest, co? – mówi Piotrek śmiejąc się z całej sytuacji. – Tak, nawet bardzo – odpowiadam. Brawo, Asia, naprawdę szacun. Na pewno łatwo je zdyscyplinujesz, bułka z masłem. Zobacz, jak ich mamie świetnie idzie. Jeśli takie zachowania to norma, to najdalej za dwa tygodnie będę wyglądać, jak ofiara przemocy domowej. Do wczorajszego guza na czole dochodzi dzisiejszy na nodze, a jeszcze stąd nie wyszłam. – Idziemy? – pyta Piotrek. – Nie brzmi to najlepiej – ma na myśli odgłosy histerii, która musiała opanować Shayna po wejściu z mamą na górę. -Zdecydowanie idziemy, coś mi mówi, że i tak spędzę tu wystarczająco dużo czasu.
Brak komentarzy